Dzień dobry, dzień dobry :)
Dzisiejszy post będzie trochę sentymentalny, z góry przepraszam.
Przychodzę dzisiaj do Was ze zdjęciami mojej pierwszej lalki. Lalki, która pod koniec sierpnia będzie u mnie 5 lat. I muszę Wam powiedzieć, że to jak dynamicznie zmieniały się moje uczucia do niej jest niesamowite. Najpierw była wielka miłość. Kupiłam obitsu. Jeszcze więcej miłości. Długo potem zmieniłam jej wiga. I tu zaczęły się schody. Ile razy planowałam ją sprzedać... Oczy zmieniałam jej już... 11 razy? Może 12. W niektórych jej nawet nie pokazywałam, bo ciągle coś mi nie odpowiadało. Ostatnio już podjęłam decyzję. Sprzedaję ją. I tylko dzięki mojej najcudowniejszej przyjaciółce postanowiłam dać jej jeszcze jedną szansę. Długo myślałam co z nią zrobić. Aż nagle wszystko przyszło samo. Igła, nitka, trochę ścinków znalezionych w pokoju. Nowe imię, które również pojawiło się nagle. Naciągnęłam jej wiga niżej na czoło. I tak Jessica, z dziwnymi oczami i w dziwnych ciuszkach przemieniła się w Zero. Moją śliczną dziewczynkę. I teraz już wiem na pewno, że warto było męczyć się te wszystkie lata, żeby w końcu ożywić uczucie, którym kiedyś ją darzyłam. Czeka nas jeszcze zmiana obitsu, bo to obecne jest luźne w każdym możliwym miejscu (co widać na zdjęciach). W najbliższych dniach załatwimy matowienie pyszczka, wkleimy oczka na stałe. I będę mogła śmiało powiedzieć, że jestem z niej dumna. Chociaż tak naprawdę już jestem.
Dziękuję za uwagę.